Gdańska wigilia sprzed stu lat
Cofnijmy się w czasie do ostatnich grudniowych dni 1923 roku. Dzięki lekturze archiwalnych numerów Gazety Gdańskiej zobaczmy, czym żyło miasto równe sto lat temu.
Cofnijmy się w czasie do ostatnich grudniowych dni 1923 roku. Dzięki lekturze archiwalnych numerów Gazety Gdańskiej zobaczmy, czym żyło miasto równe sto lat temu.
Tę opowieść często nazywa się “Romeem i Julią z Gdańska”. Chociaż wydarzenia rozegrały się nad Motławą zaledwie kilkanaście lat przed tym, jak włoski poeta Luigi Da Porta opisał w swoim dramacie losy kochanków z Werony, sprawa gdańskiego skandalu obyczajowego z XVI wieku była bardziej złożona. Możemy w niej znaleźć politykę, wielkie pieniądze, a nawet klątwę nałożoną przez papieża Aleksandra VI, znanego z zamiłowania do pięknych kochanek. Jednak rdzeniem tej historii jest motyw stary jak historia i literatura, czyli niespełniona, nieszczęśliwa…
Dla ludzi średniowiecza magia była realna i namacalna. Wśród praktyków magii znajdowali się również duchowni, bowiem nie dość, że byli wykształceni, to często mieli wystarczające środki na zakup ksiąg z tajemną wiedzą, które mogli wykorzystać. Jednak magia miała również mroczną stronę, bo mogła prowadzić do konszachtów z diabłem.
9 maja 1734 roku Gdańszczanie pokonali w bitwie szturmujące Górę Gradową wojska rosyjskie. To było największe zwycięstwo gdańskiego oręża w osiemnastym stuleciu i ważny epizod wojny o sukcesję polską, w której potężne miasto wiernie stało przy legalnie obranym królu – Stanisławie Leszczyńskim. Z tej okazji gdańska grupa Garnizon Gdańsk organizuje 7 maja o godzinie 12:00 spacer szlakiem bitwy, oraz rekonstrukcję potyczki z Rosjanami.
Kiedy w 2010 roku odsłonięto pomnik Świętopełka Wielkiego w okolicy kościoła św. Mikołaja, w przestrzeni publicznej pojawiały się różne komentarze. Kontrowersje budziła “kaszubskość” Świętopełka, niektórzy nie dostrzegali związków księcia z Gdańskiem bądź zarzucano mu, że jego poczynania przekreśliły wcześniejsze zespolenie Polski dzielnicowej. Jedni nazywali Sobiesławica bohaterem, drudzy zaś – bandytą. Ponad 750 lat po swojej śmierci Świętopełk wciąż wzbudza żywe emocje mieszkańców Gdańska. Czy zasłużył na swój przydomek?
Współcześnie Pruszcz Gdański to niewielkie miasto, które stanowi zaplecze sąsiadującej metropolii. Jest to miejsce o długiej oraz ciekawej historii. Dzisiaj przyjrzymy się najdawniejszym mieszkańcom Pruszcza.
W ostatnich tygodniach opinię publiczną zelektryzowała informacja o zestrzeleniu przez Amerykanów chińskiego balonu meteorologicznego. To wydarzenie od razu ożywiło dyskusję na temat wizyt pozaziemskich cywilizacji. Ta kwestia zaprzątała głowy badaczy już od wielu wieków…
Na długo przed profesjonalizacją archeologii i historii, ludzie znajdowali ukryte w ziemi relikty dawnych czasów i próbowali rozwikłać tajemnice, które się z nimi wiązały. W XVII wieku w Gdańsku odkryto starożytne urny, którymi zainteresowali się ówcześni badacze.
Mściwoj I, wraz ze swoją żoną Zwinisławą, byli parą zręcznych polityków. Czy z nielicznych źródeł możemy wyłuskać obraz tych postaci, i czy to właśnie Mściwoj wkroczył na ścieżkę, która zakończy się niezależnością Sobiesławiców?
Zima w nowożytnym mieście miała dwa oblicza. Z jednej strony zwalniał handel, a ogrzanie się było dla mieszczan sprawą życia i śmierci. Z drugiej strony, długie wieczory sprzyjały zabawie, ucztowaniu i wymienianiu opowieści oraz planowania przyszłych inwestycji.
W drugiej połowie XII wieku namiestnikiem w Gdańsku został Sambor. Chociaż niewiele wiemy o jego panowaniu, na podstawie wzmianek w źródłach jesteśmy w stanie zarysować jego dążenia polityczne. Za czasów Sambora rozwijało się osadnictwo w Gdańsku – najpewniej wtedy powstał pierwszy kościół św. Mikołaja.
Najstarszy kościół Gdańska powstał w XII wieku, po podboju Pomorza Wschodniego dokonanego przez Bolesława Krzywoustego. Chociaż świątynia przestała istnieć, znamy garść szczegółów dotyczącej tej budowli oraz duchownych, którzy przy niej funkcjonowali. Jednak co ciekawsze, wciąż w przestrzeni miejskiej możemy odnaleźć relikty kościoła – chociaż nie w miejscu, w którym pierwotnie się znajdował.
Bolesław Krzywousty miał jedną obsesję: podbój Pomorza. Ta sztuka nie udała się jego przodkom, w tym ojcu, Władysławowi Hermanowi, który stosował brutalną politykę wyniszczających najazdów. Jednak młodemu, wojowniczemu księciu był pisany inny los: poskromił Pomorzan, których ziemie weszły w skład państwa polskiego.
W historii Pomorza Wschodniego wiek XI jest okresem niezwykle burzliwym: kolejni władcy Polski próbowali sobie podporządkować ziemie leżące przy bałtyckim brzegu, jednak nigdy bez trwałego sukcesu. Pomorzanie powrócili do wiary swoich przodków, wzniecali kolejne rebelie, a pod koniec stulecia zastosowali taktykę walki partyzanckiej.
W dzisiejszym odcinku na chwilę zostawię główną narrację, prowadzoną chronologicznie, i powrócę do zagadnienia “najstarszego Gdańska”. Ten odcinek podcastu wywołał wiele komentarzy, w których podważano wszystko od etymologii nazwy miasta, po lokalizację osady. Muszę powtórzyć: tak naprawdę niczego nie możemy stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Zaprezentowałem wywód, zaproponowany przez historyka, profesora Błażeja Śliwińskiego. Po pierwsze, wydaje mi się on ciekawą hipotezą, a po drugie, chcę żeby historia miasta była zaprezentowana jako linearna opowieść, osadzona w konkretnym kontekście.
W 997 roku do Gdańska przybył biskup-misjonarz, Wojciech Sławnikowic. Jego wizyta łączy się z pierwszą pisemną wzmianką o mieście: w żywocie męczennika pojawia się URBS GYDDANYZC.
W X wieku Piastowie podbili Pomorze Wschodnie. Ta kampania była częścią ekspansji młodego państwa gnieźnieńskiego, którego władcy dążyli do zdobycia środków, potrzebnych na prowadzenie ich polityki: budowania grodów oraz utrzymania drużyny wojowników. Jednak podczas wyprawy coś musiało pójść nie tak…