Z krainy wrzosowisk nad Motławę. Dlaczego Szkoci przybyli do Rzeczypospolitej?16 minut lektury

Z krainy wrzosowisk nad Motławę. Dlaczego Szkoci przybyli do Rzeczypospolitej?16 minut lektury

Szkoci na rycinie przedstawiającej Edynburg w 1581 r. Z dzieła Civitates Orbis Terrarum Brauna i Hogenberga. 

Szkoci to naród włóczęgów. Zostali zahartowani przez ciężkie warunki w swoim kraju, przez chłód, kamienistą ziemię i góry. Dlatego często opuszczali krainę ponurych wrzosowisk, aby przemierzać resztę świata w poszukiwaniu szczęścia oraz majątku. Tęskniąc za swoją ojczyzną, jako najemnicy walczyli i umierali za obcą sprawę, kupcy przemierzali wszystkie morza, a sprytni domokrążcy z całym dobytkiem na swoich plecach docierali ze swoim towarem do najbardziej zapadłych wiosek.


Polonia est nova Babilonia: Ciganorum, Germanorum, Armenorum et Scotorum colonia, Paradisus Hebraeorum, Infernus rusticorum. 

Polska to nowa Babilonia, posiadłość Cyganów, Niemców, Ormian i Szkotów, raj dla Hebrajczyków i piekło dla chłopów.

Juraj Križanić,  1666 r.

 

Co może nas dziwić, Szkoci swoje nadzieje łączyli często z Rzeczpospolitą Obojga Narodów, i właśnie tutaj chcieli zbudować swój nowy dom. Dzieje tego celtyckiego narodu w Polsce  bez dwóch zdań jest niezwykle interesującym rozdziałem w dziejach naszego kraju.

Część ze szkockich imigrantów walczyła dla polskich królów; inni zasilili szeregi mieszczaństwa, lub działali w imieniu szkockich (a później brytyjskich) władców. Czasami Szkoci pojawiała się w roli duchownych, nauczycieli czy lekarzy: jak chociażby William Davidson, który leczył Marysieńkę Sobieską. Potomkowie dumnych Celtów świetnie czuli się w roli bankierów, udzielających szlachcicom pożyczek. Jeszcze inni, dzięki swojemu bogactwu, wślizgnęli się w szeregi polskiej szlachty i magnaterii, przyjmując ich styl życia i z czasem ulegając polonizacji. Cochrane stawał się Czochranem, Chalmers – Czamerem, Cockburn – Kabrunem. 

William Lithgow był jednym z tych niespokojnych, szkockich duchów.  Jego życiorys może wciągnąć bardziej niż niejedna książka czy film przygodowy. W młodości zyskał sobie przydomek Bezuchy Willie – kiedy spędzał przyjemnie czas z pewną dziewczyną, parę nakryli jej wściekli bracia, którzy postanowili młodego amanta pozbawić uszu. Być może wtedy Lithgow stwierdził, że jego rodzinne miasto Lanark to za mało – i wyruszył w niemal dwudziestoletnią tułaczkę po świecie.

Królestwo Szkocji. Fragment mapy przedstawiającej Wyspy Brytyjskie, autorstwa niderlandzkiego kartografa Willema Janszoona Blaeu, wydanie z 1648 roku (Amsterdam). Źródło: Polona.pl

Podczas jednej z podróży wracał z Lewantu przez Italię. Przez Wiedeń dotarł do Transylwanii, gdzie niemal stracił życie w napadzie zbójców, którzy zabrali mu pieniądze, turecki strój, a jego samego przywiązali do drzewa. Uratował go przypadkowy podróżnik, a Willie ruszył na północ, w stronę południowych granic Rzeczypospolitej, na której tronie zasiadał wówczas Zygmunt III Waza: 

Gdy przybyłem, do Krakowa, stołecznego miasta Polski (aczkolwiek o małym znaczeniu), spotkałem się z wieloma szkockimi kupcami, którzy uradowali się na mój widok – przede wszystkim dwóch braci Dicksonów, słynących ze swojej uczciwości i zamożności. (…)

Lublin leży w połowie drogi między Krakowem i Warszawą. Tutaj spotkałem wielką ilość moich bogatych krajanów, parających się handlem, którzy wszyscy byli dla mnie bardzo uprzejmi, tak samo zresztą jak w każdym miejscu w którym się pojawiłem. (…)

Mogę Polskę nazwać matką i żywicielką, ponieważ co rok trafia tutaj wiele młodych Szkotów, których kraj ten odziewa, karmi i wzbogaca obfitością najlepszych plonów i darów, a ponadto trzydzieści tysięcy szkockich rodzin żyje na jej łonie. Z pewnością Polska może być z tego powodu nazywana matką naszego ludu i jednym z powodów bogactwa naszych najlepszych kupców, a przynajmniej znacznej ich większości. 

GDAŃSK, BRAMA DO RZECZYPOSPOLITEJ

Zanim bliżej przyjrzymy się powodom szkockiej emigracji, musimy chociaż pobieżnie zerknąć na Gdańsk, ponieważ to miasto jest kluczem do zrozumienia tego fenomenu. Nad Motławą możemy dopatrywać się również pierwszych kontaktów Szkotów z naszymi ziemiami.

Pierwsze gdańsko-szkockie powiązania zawiązały się w czasach, kiedy nadbałtycki port był jeszcze częścią państwa krzyżackiego. Od XIV wieku w dokumentach pojawiają się ślady handlu pomiędzy Albą (jak nazywali swój kraj w języku gaelickim Szkoci) a kupcami gdańskimi. 


Przeczytaj również: ANGIELSKI KRÓL W GDAŃSKU, CZYLI KRZYŻACKA EPOPEJA HRABIEGO DERBY – Urodzony w 1367 r. Henryk Bolingbroke, przyszły król Anglii, był prawdziwym synem swojej epoki. Młodość upłynęła mu pod znakiem intryg, turniejów rycerskich, polowań i śpiewów minstreli. Jednak aby obraz rycerza był kompletny, brakowało jednego – udziału w wyprawie krzyżowej. Okazja pojawiła się w 1390 r., kiedy to Zakon Krzyżacki ogłosił kolejną wyprawę na Litwę. Przy okazji hrabia Derby kilkukrotnie gościł w Gdańsku.


 

Na szkockich statkach przywożono do Gdańska przede wszystkim sól, sukno oraz paczki kramarzy (a w nich: zwierzęce skórki oraz wełnę), które z racji swojej niskiej ceny znajdowały odbiorców przede wszystkim wśród mniej zamożnych. Wymiana handlowa odbywała się przede wszystkim ze stosunkowo niewielkimi wówczas miastami: Edynburgiem, Dundee i Aberdeen, dla których owocne partnerstwo z miastami Hanzy było priorytetowym warunkiem przetrwania. Z kolei w drugą stronę statki odpływały ze zbożem, potażem, mąką, woskiem czy szwedzkim żelazem – osmundem. 

Rycina przedstawiająca Gdańsk z 1573 roku. Z dzieła Civitates Orbis Terrarum Brauna i Hogenberga. Źródło: historic-cities.huji.ac.il

Pierwsze fale szkockich przybyszów dotarły do Gdańska już pod koniec XIV wieku, zaś stąd ruszali oni do innych miast pruskich – w 1477 roku w Gdańsku mieszkało około 180 przybyszów ze Szkocji. 

 Z kolei inni ruszyli w głąb regionu, do wsi pomorskich, przyjmując rolę wędrownych domokrążców i kramarzy. To zjawisko nasiliło się jeszcze bardziej po 1454 roku, czyli po włączeniu Gdańska do Rzeczypospolitej i późniejszym powstaniu Prus Królewskich. Ci wędrowni Szkoci, omijający pośredników i trafiający wprost do klienta, niejednokrotnie budzili wściekłość pruskich mieszczan – Henryk Samson wspomina nawet o pogromach, które dotykały z tego powodu Szkotów. W 1525 roku wydano nawet specjalny edykt wymierzony w tych wędrownych sprzedawców. Już kilka dekad później, dzięki przywilejom wydanym przez Stefana Batorego, szkocka mniejszość w Polsce zwiększała się.

Obraz Szkota był mocno wryty w sarmacki krajobraz mentalny. Mikołaj Krzysztof Radziwiłł zwany Sierotką, potężny litewski magnat i poplecznik Batorego, w latach 1582-1584, odbył podróż do krajów Lewantu, w tym do Jerozolimy oraz Egiptu. Tam, podobnie jak wspomniany wcześniej Szkot William Lithgow, wspiął się na szczyt piramidy. W pewnym momencie swojego dziennika zanotował wzmiankę o Druzach: niezwykłej arabskiej sekcie religijnej, która łączy w sobie elementy chrześcijaństwa, islamu, gnostycyzmu oraz hinduizmu:

 

Często się tu wspominają Druzyanowie chrześcijani, o których acz dostatecznie historykowie piszą, jednak to się może przydać, że raczej jako poganie w wszelkim swywoleństwie żyją i od Turków nie czym innym się różnią, jedno że się nie obrzezują. Mają też swego własnego proroka, zowią go Izman, który zakazał obrzezania, a kształtem Mahometa własną wiarę bardzo sprośną i swawolną wymyślił, i aby ją chowano, przykazał. Siła ich do Damaszku i Trypolu przychodzi, a jako nasi Szkotowie na opałce drobne rzeczy rozmaite dla przedania noszą po ulicach, tak oni na szyi skrzynkę jakąś skórzaną miewają, w iej kilka cynowych kubków, flaszek kilka skórzanych, zimnej wody pełnych (…)

Największa intensywność szkockiej imigracji przypada na XVI oraz XVII wiek, kiedy setki przybyszów osiadło się nie tylko w miastach Prus Królewskich, ale również w południowych województwach Korony. Przyjrzyjmy się więc powodom ich przybycia.

“UBOGA I NIEURODZAJNA OJCZYZNA…”

“Mapa Królestwa Prus oraz Prus Królewskich”, Thomas Kitchin, Londyn 1757 r. Źródło: Polona.pl

W1614 roku światło dzienne ujrzało dzieło Icon Animorum (Obraz charakterów) szkockiego poety Johna Barclaya, który scharakteryzował w nim europejskie narody. Żyjący we Francji Barclay odmalował nieszczególnie pochlebny obraz  Polsli, przedstawiając ją jako kraj chłodny i dziki. Zdecydowany odpór tym zarzutom dał Łukasz Opaliński w łacińskim dziele W obronie Polski, wydanym w 1648 w Gdańsku. W retorycznym ferworze nawiązuje do ojczyzny Barclaya przy okazji opisu polskiego handlu:

 

A już i mówić nie trzeba o towarach azjatyckich, to znaczy tureckich i perskich, w jakiś ilościach zwożę je do nas Ormianie. O tem może każdy się dowiedzieć bez trudu, Barklaj mógłby najłatwiej zasięgnąć informacji od swych szkockich rodaków (albowiem pochodzi z rodu kaledońskiego, urodził się tylko we Francji). Naród ów, zbrzydziwszy sobie swą ubogą i nieurodzajną ojczyznę, za morze ucieka przed biedą i u nas szuka zarobku. Dawniej najpośledniejsi przekupnie, których sprzętem kosze i siano, rozsprzedawali tylko igły, nożyki, sprzączki i inne drobiazgi tego tego rodzaju, nosząc na plecach skrzynie i pudła. Teraz zaś (właśnie dlatego, że nie znali fałszywego opowiadania Barklaja o przeszkodach w drodze) wozami rozwożą towary i jeżdżą po jarmarkach miejskich. (…) W ogóle u nas Szkot to domokrążca, a Żyd – obrzezaniec. 

Oczywiście, słowa Opalińskiego trzeba traktować z pewnym dystansem, ponieważ były podszyte złośliwością i gniewem wobec autora krzywdzącej relacji. Niemniej jednak w tej opinii znajdowało się więcej niż jedno ziarno prawdy. 

Rzeczywiście, chęć zapewnienia sobie lepszej sytuacji ekonomicznej była jednym z głównym powodów emigracji. Szkocja nie była bogatym krajem. Większość mieszkańców żyła na wsi i była ciągle zagrożona przez głód, ponieważ szkockie gleby nie są najlepszej jakości. Jakość życia również była dużo niższa w sąsiedniej Anglii, a wraz z prymitywnymi warunkami życia szła w parze bardzo wysoka śmiertelność wśród dzieci. 

Część chłopów uciekała więc do miast: Edynburga, Dundee, Perth czy Aberdeen. Jednak często nie znajdowali tam upragnionej poprawy losu, a jedynie zasilali szeregi rosnącej biedoty. Zamiast pracować, wybierali żebractwo lub występek. Często desperaci próbowali szukać szczęścia w Anglii, gdzie witała ich niechęć i specjalne ustawy, wymierzone przeciwko Szkotom. Z tego powodu wielu z nich wsiadało na pokłady statków odpływających z Brytanii – bo na miejscu czekała ich jedynie nędza. 

WALCZĄC W OBCEJ SPRAWIE

Nie wszyscy jednak wybierali spokojną karierę w nowym miejscu. Tysiące Szkotów wolało wybrać karierę najemników, walczących za sprawę każdego, kto był w stanie zapłacić odpowiednią sumę. Czasami zdarzało się, że obie strony konfliktu miały po swojej stronie regimenty brytyjskich wojowników – koniec końców, dla większości liczyły się tylko dwie rzeczy: aby przeżyć i zostać opłaconym. 

Niekiedy żołnierze byli towarem eksportowym szkockich władców – i tak militarna pomoc pomogła zabezpieczyć najważniejszy sojusz Szkocji – Auld Alliance, Stare Przymierze z Francją. Wysyłanie wojowników na obce wojny było sposobem zarobku dla licznych szkockich klanów. 

Fragment obrazu Joosta Cornelisza Droochsloota “Książę Maurycy Orański rozpuszcza oddziały najemników na placu Neude w Utrechcie 31 lipca 1618 roku”, ok 1666 r. Szkoccy najemnicy walczyli w wielu wojnach po stronie Zjednoczonych Prowincji – zaczynając od wojny o niepodległość przeciwko Hiszpanii. Źródło: Wikimedia Commons

W przypadku Rzeczypospolitej ponownie musimy  zajrzeć do Gdańska, aby znaleźć pierwszych szkockich najemników. Początkowo jednak w innej roli, niż byśmy mogli się spodziewać. W 1577 roku, kiedy potężne miasto opowiedziało się po stronie Maksymiliana Habsburga, Stefan Batory ruszył pod miasto ze swoimi siłami. Jednak Gdańsk był daleki od bezbronności: miasta broniły potężne fortyfikacje oraz liczne wojsko, złożone z mieszczan i zaciężnych – wśród nich znajdowały się oddziały szkockich najemników, zwerbowanych  w rządzonych przez Habsburgów Niderlandach.

Pomimo klęski gdańszczan w bitwie pod Lubiszewem, miasto nie zostało zdobyte, zaś konflikt zakończył się mediacją i uznaniem nowego władcy. Stefan Batory był pod wielkim wrażeniem męstwa szkockich żołnierzy, których postanowił wykorzystać w swoich kampaniach wojskowych przeciwko Moskwie. Duże wrażenie zrobili również na Polakach, o czym świadczą między innymi zapiski księdza Jana Piotrowskiego, autora Dziennika wyprawy Stefana Batorego pod Psków. Przy okazji autor komentuje egzotyczny dla Polaków szkocki strój narodowy:

 

7 października (…) Dziś abo jutro Korff z Rygi z prochy ma przybyć. Snać tam niewiele barzo tego: prowadzi snać też coś Szotów z sobą, onych, co tu było o nich. W pończoszkach jedwabnych, wrzezanych kabacikach idą. Widzi mi się, że im studenno będzie. 

13 października (…) Korff teraz u wszystkich na ustach: wyglądamy go co godzina z prochy. Pisze, że podwody ma leniwe, więc Dembiński, rotmistrz, co je prowadzi, snać się z Szotami, co tu idą przy nim, około zamków niektórych moskiewskich bawi. 

18 października (…) Szotów też 150 przyszło, czystych wiera chłopów, i coś mają przed Niemcy czerstwościa i ochotą. Okazowali się Królowi zaraz. Byśmy takich kilka tysięcy mieli, ŚMIELIBYŚMY się o pskowskie mury pokusić.  

Od tamtej pory Szkoci już stale uzupełniali szeregi polskiej piechoty. Bywało, że wojacy trudnili się również handlem – chodzili z towarem po kraju, a w razie potrzeby zaciągali się do wojska. Niektórzy profesjonalni szkoccy żołnierze zostawali oficerami wysokiej rangi, jak na przykład kontradmirał James Murray. 

DLACZEGO DO RZECZYPOSPOLITEJ?

WXVI i XVII wieku Rzeczpospolita obojga Narodów stała się jednym z najbardziej popularnych destynacji dla Szkotów, którzy chcieli poprawić swoje warunki do życia. Znany nam już Lithgow zanotował:

Tutejsza ziemia jest jest cudownie płodna, dlatego ten kraj został głównym spichlerzem dla zachodniej Europy pełnym zbóż, miodu, wosku, lnu, żelaza i innych towarów.

Gdańskie Stare Szkoty, rycina Petera Willera, Amsterdam 1687 r.

Chociaż w rzeczywistości Polska nie była krainą spływającą mlekiem i miodem, sytuacja gospodarcza była zdecydowanie korzystna. Polskie zboże zalewało zachodnie rynki, przepływając przez Gdańsk. Dodatkowo państwo cieszyło się stabilnością oraz religijną tolerancją. 

Wisła, która w całości znajdowała się na terenie wielkiego połączonego kraju Jagiellonów, stała się ważnym elementem w krajowej gospodarce. Dzięki handlowi wiślanemu szlachta, dzięki pośrednictwu Gdańska, mogła handlować nadwyżkami swoich towarów, oraz jednocześnie kupować dobra luksusowe (wina, przyprawy, tkaniny, książki itp). Zresztą nie tylko nadmotławskie emporium czerpało zyski z handlu wiślanego, ale wiele mniejszych południowych miast, leżących przy rzece. 


Jeżeli spodobał Ci się artykuł, polub stronę Gedanarium na Facebooku i bądź na bieżąco z opowieściami dotyczącymi Gdańska – jego mieszkańców, budynków i momentów z  historii. Jesteśmy również na Instagramie!


Nie dziwi więc zainteresowanie obcych kupców Gdańskiem i interesami w Rzeczypospolitej. W 1579 roku, kiedy Anglią rządziła Elżbieta Wielka, ufundowano Kompanię Wschodnią (Eastland Company). Kupcy zrzeszeni w tej instytucji zajmowali się handlem z krajami basenu Morza Bałtyckiego oraz Rosją. Przez długi czas miejscem, które było bazą operacji Kompanii Wschodniej w Polsce był Elbląg. Miasto utraciło ten przywilej dopiero w XVII wieku wskutek następstw wojny ze Szwecją oraz, a jakże, interwencji Gdańska, zazdrosnego o jakiekolwiek prerogatywy, 

Na początku szkoccy imigranci osiedlali się głównie na terenach najbardziej zurbanizowanej krainy Rzeczypospolitej – w Prusach Królewskich. Jednak szybko zaczęli przemieszczać się na południe. W kraju, w którym nad masą chłopów rządziła ziemiańska szlachta, znalazło się miejsce dla obcych kupców. W pewnym sensie Szkoci chcieli korzystać z tej samej luki, która stała się źródłem dochodów dla wielkiej liczby polskich Żydów. Skoro chłop był przywiązany do ziemi i swojego pana, dla którego paranie się handlem było ujmą na honorze, dlaczego na tym nie zarobić? Szlachcice woleli zapłacić swoim agentom i faktorom, niż samemu zająć się biznesem. Oprócz Szkotów i Żydów, również przedstawiciele innych nacji widzieli w tym szansę na zarobek: Ormianie, Niemcy czy Węgrzy. Każdy z tych elementów był kolejnym kafelkiem, które łączyły się w imponującą mozaikę wielonarodowej i wielokulturowej Rzeczypospolitej. 

Chociaż niemożliwe jest określenie ilu dokładnie Szkotów mieszkało w Rzeczypospolitej, szacunki badaczy wahają się pomiędzy kilkoma oraz kilkudziesięcioma tysiącami. Anna Biegańska podaję liczbę 37 000 Szkotów na przełomie XVI i XVII wieku. 

Ruch na Motławie, po prawej stronie Zielona Brama, na pierwszym planie para polskich szlachciców. Jeden z gdańskich widoków Mateusza Deischa, druga połowa XVIII wieku.

Przybywających Szkotów przywilejami obdarzył król Stefan Batory, ale jedynie ci, którzy mogli udowodnić swój majątek, byli mile widziani. Wtedy mogli liczyć na nabycie praw miejskich, a nawet na nobilitację. Przeciwko szkockiej biedocie król wydał osobne prawa, które jednak okazały się niezbyt skuteczne.

Opiekę nad Szkotami miał sprawować marszałek koronny. Stworzono specjalne bractwa, do których przynależność była obowiązkowa. Wszystkie te organizacje prowadziły swoiste rejestry swoich członków, a każdy Szkot przybywający do Rzeczypospolitej musiał się doń wpisać i przysiąc swoją wierność. Bractwa zajmowały się również niektórymi kwestiami sądowniczymi – roztrząsały konflikty między Szkotami na miejskich jarmarkach. Jak podaje Jacek Wijaczka, corocznie 6 stycznia w Toruniu zbierał się “sejm główny szotski”, na którym rozpatrywano odwołania od wyroków bractw. Zygmunt III próbował nieco zmniejszyć szkocki samorząd, wyznaczając niejakiego Abrahama Younga na “gubernatora” Szkotów w Rzeczypospolitej. Szybko okazało się, że nawet król nie może sprostać szkockiemu i polskiemu charakterowi – Younga szybko pozbawiono stanowiska, ponieważ widziano w nim zamach na prawa obywateli. Jednym słowem, szlachcie bali się, że oni będą następni…


Zobacz również: Mapa przewin, wypadków i osobliwości starego Gdańska (do 1918 roku)Na mapie którą można znaleźć poniżej, naniosłem szereg wycinków prasowych lat 1900-1918. Dzięki temu możemy odbyć fascynującą podróż w przeszłość: do Gdańska w przededniu I wojny światowej. Co elektryzowało opinię publiczną? Jakie skandale wstrząsały miastem? Do czego potrafiła doprowadzić desperacja? Odpowiedzi na te pytania możemy znaleźć na łamach ówczesnej prasy. 


 

 

One thought on “Z krainy wrzosowisk nad Motławę. Dlaczego Szkoci przybyli do Rzeczypospolitej?16 minut lektury

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: