JOHANNA FERBERA SPOSÓB NA DŁUŻNIKÓW5 minut lektury

JOHANNA FERBERA SPOSÓB NA DŁUŻNIKÓW5 minut lektury

Herb Ferberów – w polu złotym trzy czarne głowy dzika. Głowa dzika pojawia się również w klejnocie herbu. Eberhard Ferber, syn Johanna, uzyskał nobilitację, a co za tym idzie herb, w 1515 r. Fragment portretu Konstantyna Ferbera autorstwa Jeremiesza Falcka, druga połowa XVII wieku.

Jesienią 1497 roku południowe wybrzeże Bałtyku zostało spustoszone przez wielki sztorm. Duże zniszczenia dotknęły pomorskie Darłowo, co opisał jeden z kartuskich mnichów: “W klasztorze woda stała w krużgankach i w kościele do wysokości ołtarzy (…) w spichlerzach nad rzeką było pełno wody i wiele towarów się zmarnowało, okna w kościele zostały rozbite, w kościele parafialnym spadła część dachu z wieży, runęło też przedbramie Bramy Wieprzańskiej.” Gdańsk również został dotknięty przez wielką falę, ale dla jednego z burmistrzów okazało się to nie katastrofą, a sposobem na windykację długów.


Johann Ferber: polityk i biznesmen

Pierwszym gdańskim Ferberem był szyper i kupiec Ewert, który przybył do miasta w 1415 z odległego, nadreńskiego Kalkaru. Położył od podwaliny pod potęgę rodu, zaś jego kariera jest niemal symbolicznym odbiciem tego, w jaki sposób Ferberowie dostali się na sam szczyt gdańskiej elity. Ewert kolejnych latach błyskawicznie piął się po szczeblach społecznej drabiny: zaczynał na Starym Mieście, lecz szybko zdobył obywatelstwo miejskie i siedzibę przy ulicy Chlebnickiej na Głównym Mieście. Zwieńczeniem jego sukcesu było ufundowanie kaplicy św. Baltazara – patrona podróżników i kupców – w Bazylice Mariackiej.

Najstarszym synem Ewerta był Johann, który osiągnął jeszcze więcej od swojego ojca. Jako pierwszy z Ferberów dostał się do władz miejskich Gdańska – i to na niejedno stanowisko. Zaczynał jako ławnik, jednak z czasem stał się burmistrzem, a na sześć lat przed swoją śmiercią burgrabią królewskim. Urząd ten łączył się z wielkim prestiżem: Ferber reprezentował w Gdańsku samego króla Jana Olbrachta i miał w swoim ręku sporą władzę sądowniczą. Jako polityk musiał dużo podróżować: reprezentował Gdańsk na zjazdach Hanzy, stanów pruskich, był wysłannikiem miasta na wybór i koronację nowego władcy po śmierci Kazimierza IV Jagiellończyka.

Jednak przede wszystkim Johann był skutecznym biznesmenem. Zajmował się wieloma gałęziami handlu: importował do Gdańska towary z Zachodu pożądane w tamtych czasach nad Wisłą takie jak dobre wina i przyprawy, zaś eksportował statki wypełnione zbożem i drewnem. Oprócz tego umiejętnie lokował swoje przychody poprzez kupowanie parceli w samym Gdańsku. Jego partnerzy handlowi pochodzili z wielu krajów i miast: od szwedzkiego Sztokholmu do hanzeatyckiej Lubeki. A w interesach, jak to w interesach, nie zawsze wszystko idzie po dobrej myśli. W takim wypadku wymagany jest spryt i zręczność aby odzyskać swoje pieniądze – i nimi wykazał się Johann w 1497 roku.

1497 – rok wielkiej fali 

Wspomniany sztorm uderzyły przede wszystkim w Darłowo i Kołobrzeg. Do Gdańska wichura nadeszła 14 września, aby odstąpić od miasta trzy dni później. Brzeg morski został poszarpany, pędząca woda przerywała tamy i uszkodzała budynki portowe i statki. Wrzesień był okresem wzmożonej żeglugi na Morzu Bałtyckim, więc sporo jednostek było narażone na gigantyczne straty.

Według dr. Andrzeja Piotrowskiego, szczecińskiego naukowca, fala w 1497 była w rzeczywistości tsunami. Nieznane są przyczyny wystąpienia tego zjawiska w tamtym czasie – wśród hipotez znajduje się wybuch metanu, trzęsienie ziemi a nawet uderzenie meteorytu. Mieszkańcy wybrzeża nazywali to zjawisko “Niedźwiedziem Morskim” z powodu hałasu, jaki mu towarzyszył.

Po przejściu sztormu nadszedł czas na ratowanie towarów, liczenie strat i odbudowywanie portów. Chętnych do pomocy nie brakowało – zgodnie z prawem znalazca wyrzuconego przez morze towaru mógł oczekiwać od jego właściciela tzw. “Bergegeld”, czyli opłaty ratunkowej. Akcją ratunkową z ramienia Gdańska kierował Henrich von Suchten, jeden z czterech burmistrzów Gdańska.

Ferber kontra Hovemann, czyli przewaga koneksji

 

Johann Ferber od dłuższego już czasu zabiegał o zwrot swoich pieniędzy od spadkobierców swojego dłużnika, pochodzącego z Lubeki Heinricha Hovemanna – do tej pory bezskutecznie. Przez sztorm zatonęło wiele lubeckich statków, a towary przez nie przewożone lądowały na pomorskich plażach – między innymi na wybrzeżu, będącego pod władaniem księcia zachodniopomorskiego Bogusława X z dynastii Gryfitów.

Johann zwrócił się do księcia z prośbą o pozwolenie na konfiskatę wyrzuconych na brzech towarów na poczet uregulowania długów zaciągniętych w przeszłości przez obywatela Lubeki. Ferber zrobił to samodzielnie, nie patrząc się na innych gdańskich patrycjuszy. Konsekwetnie zrealizował swoje zamierzenie, czym naraził się wielkiej hanzeatyckiej Lubece, która odgrażała się wszystkim gdańszczanom – nie tylko Ferberowi! – możliwą zemstą i rewanżem.

Można więc sobie zadać pytanie: dlaczego Johann zdobył się na taki odważny krok i dlaczego władca – bądź co bądź obcego państwa – przychylnie spojrzał na gdańskiego oligarchę?

Książę Bogusław w 1496 roku wybrał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. W swojej wielkiej podróży, podczas której spotkał się z innymi europejskimi dynastami, towarzyszył mu spory orszak. Wśród książęcych towarzyszy znalazł się przynajmniej jeden znany z imienia i nazwiska gdańszczanin. Był nim nie kto inny jak Eberhard Ferber, syn Johanna. Eberhard musiał przypaść do gustu pomorskiemu władcy, bowiem u grobu Jezusa w świętej Jerozolimie otrzymał od niego pas rycerski. Możemy więc przypuszczać, że to właśnie Eberhard uzyskał u księcia zgodę na konfiskatę lubeckich towarów przez swojego ojca.

Johann Ferber, człowiek sprytny i inteligenty, stworzył właściwą potęgę rodu Ferberów. Jak to zawsze bywało i zapewne będzie bywać, wielkie pieniądze często powiązane są z koneksjami, zakulisowymi szeptami i pewną odwagą – i Johann Ferber nie jest tutaj wyjątkiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: