Tajemnice Wieży Więziennej i Katowni, czyli ciężki jest los przestępcy za grubymi murami14 minut lektury

Tajemnice Wieży Więziennej i Katowni, czyli ciężki jest los przestępcy za grubymi murami14 minut lektury

Fragment karty albumu 50 widoków Gdańska (50 Prospekte von Danzig) autorstwa Matthausa Deischa, 1765 r.

Wzrok każdego wjeżdżającego główną bramą do Gdańska musiał również spocząć na wyrastającej tuż obok Wieży Więziennej i przylegającej doń Katowni. Zapewne wokół budynków musiały rozlegać się jęki, szczęk łańcuchów i głośne złorzeczenia skazańców, co w zamierzeniu władz miało odstraszyć przed popełnieniem przestępstwa w granicach miejskiej jurysdykcji. Jednak pokusa bardzo często okazywała się zbyt duża…

W bogatym mieście portowym, pełnym lokalnych i obcych kupców i marynarzy, nie brakowało również ludzi którzy prowadzili bardziej szemraną działalność. Liczne gospody, słynne gdańskie piwo i sprowadzane zza granicy wino również mogły być źródłem kłopotów z prawem; nie mówiąc już o zwykłych emocjach dnia codziennego.

W nowożytnym Gdańsku katalog przewinień karanych na gardle był całkiem pokaźny, chociaż nad Motławą stosowano jedynie cztery metody wykonywania kary śmierci. Najrzadziej palono na stosie, co groziło nie tylko oskarżonym o czarostwo (i inne występowanie przeciwko boskiemu porządkowi), ale również sodomitom oraz…fałszerzom pieniędzy. Jeżeli już jednak padał taki wyrok, stos był wznoszony na Targu Węglowym.

Chcesz nawiązać współpracę bądź umieścić tutaj swoją reklamę? Napisz na gedanarium@gmail.com! 

Złodziejów wieszano na położonej przy drodze do Oliwy Górze Szubienicznej; tutaj też łamano kołem skazanych za najbardziej brutalne przestępstwa. Jednak najpopularniejszą metodą uśmiercania wybieraną przed gdańską Temidę (ponad 60% znanych przypadków) było ścięcie mieczem, które odbywało się tuż przy północnej ścianie Wieży Więziennej.

Jaki więc możliwy los by nas czekał, gdybyśmy złamali prawo w starym Gdańsku?

Wieża Więzienna i Katownia – wspólnie noszące nazwę Zespołu Przedbramia – mają średniowieczny rodowód. W 1380 r. władze krzyżackie postanawiają przebudować mury miejskie – w pracach aktywny udział brał budowniczy miejski Henryk Ungeradin .Poprzedniczka Złotej Bramy, Brama Długouliczna (C), zyskała w ten sposób swoje przedbramie – niski budynek miał później stać się pierwszą kondygnacją Wieży Więziennej. Wkrótce była potrzebna jednak kolejna przebudowa – nad powstałą drugą, wewnętrzną fosą przerzucono drewniany most łączący Bramę i przedbramie, które zostało teraz podwyższone o dwa kolejne poziomy. Również z drugiej strony powstał nadbudowany most, który z kolei pozwalał na przekroczenie fosy zewnętrznej – również zakończony niewielką basztą i bramą zewnętrzną, która w przyszłości miała zostać Katownią. Przyszła Wieża Więzienna sama zaczęła pełnić funkcję głównej bramy wjazdowej do miasta – nazywano ten budynek Bramą Wysoką (B). Dalsze skomplikowane losy Zespołu Przedbramia to kolejne podwyższenie Bramy Wysokiej przez Henryka Hetzela w latach 1506/1509 oraz nadanie jej przez Michała Enkingera dachu namiotowego ze smukłymi iglicami na każdym rogu: (A) -najstarszy zachowany wizerunek Zespołu Przedbramia. 

W murach Wieży Więziennej

Złamać prawo – to nie była trudna sztuka. Oprócz najcięższych przewinień, takich jak zabójstwo czy dzieciobójstwo, do przestępstw zaliczano również udowodnione cudzołóstwo, kazirodztwo, bluźnierstwo czy prostytucję. Liczne były bójki i kradzieże, a gdański wymiar sprawiedliwości był surowy – nie wyłączając nawet patrycjuszy czy przebywającej w mieście szlachty.

Złapanego i osadzonego przestępcę zamykano w Wieży Więziennej. Jeżeli został skazany na karę śmierci,  oczekiwał końca swojej ziemskiej wędrówki w jednej z trzech ciemnych, wilgotnych cel leżących blisko przejścia do Katowni. Miały one własne nazwy: Lis, Zając oraz Kain i Abel (Fuchs, Hase, Kain und Abel). Ich położenie nie było dziełem przypadku – w budynku Katowni za pomocą tortur wymuszano zeznania, ponieważ przyznanie się do winy traktowano jako królową dowodów.


Z pewnością zainteresuje Ciebie również: 

Doktor Joachim Oelhaf i sekcja potwornego płodu – czyli pierwsza publiczna sekcja zwłok w Rzeczypospolitej.


Oczy wszystkich zebranych skupione były na centralnym miejscu wypełnionej blaskiem świec sali. Tam, na stole sekcyjnym, leżało zdeformowane ciało noworodka. Już za chwilę w gdańskim auditorium anatomicum miał rozpocząć się makabryczny spektakl dwóch aktorów, w którym główna rola przypadła doktorowi Oelhafowi.

Jednak w Wieży nie przebywali jedynie skazani na najgorszą z kar. Chociaż Wieża Więzienna była w rzeczywistości więzieniem, ówcześni gdańszczanie nie traktowali samego odebrania wolności jako kary samej w sobie. O pobycie w Wieży myślano jako o karze cielesnej, ponieważ w rzeczywistości więźniowie spędzali dużo czasu poza nią. Skazani, prewencyjnie przykuci do taczek, bez względu na warunki pogodowe musieli pracować przy budowie lub naprawianiu miejskich fortyfikacji, co oczywiście mogło rodzić myśli o próbach ucieczki, które zresztą czasem miały również miejsce – dlatego na specjalnie do tego wyznaczonym funkcjonariuszu spoczywał obowiązek pilnowania więźniów podczas wykonywanej pracy.

Cele miejskiego więzienia znajdowały się na trzech poziomach. Pierwszą kondygnację zajmowała bezimienna cela skazanych na prace przymusowe oraz Sowa i Fortuna. Na drugiej kondygnacji znajdowało się aż 8 cel – wspomniane już trzy, przeznaczone dla najbardziej zatwardziałych, oraz kolejnych pięć: Baran, Byk, Świnia, Kruk oraz Wilk (Wiedder, Stier, Schwein, Rabe, Wolf).

Los więźniów nie był godny pozazdroszczenia. Rzeczywistość w ciężkim więzieniu (Raspelhaus) oznaczała nie tylko chłód i niewygody, ale również ciągłą obawę o swoje życie. Podczas chłodnych miesięcy codziennością były odmrożenia (zachowały się zapiski o wzywaniu balwierzy do więźniów), jednak musiano również obawiać się współwięźniów – wśród osadzonych zdarzały się pobicia a nawet próby morderstw, niekiedy zakończone powodzeniem.

Agresja osadzonych dotykała niekiedy również personel więzienny. W 1696 r. zanotowano incydent: wściekły więzień zaatakował deską z wbitym gwoździem nadzorcę, dotkliwie raniąc go w głowę. Co mogło tak zdenerwować więźnia? Możliwe że dodatkowa kara nałożona za złe sprawowanie – chłosta lub czasowe pozbawienie posiłku.

Pan na Wieży i jego pomocnicy

Niemiecka nazwa Wieży Więziennej – Stockturm – nie wzięła się od więzienia, a od dyb: drewnianych lub żelaznych pęt zakładanych więźniom w celu ich przetrzymania lub ukarania. Główny nadzorca nosił więc tytuł Stockmeistra. Ten miejski funkcjonariusz nie był byle kim: spoczywała na nim spora odpowiedzialność, co miało swoje odbicie również w zarobkach: i tak w 1670 r. Zarobił 260 grzywien, co było naprawdę porządną kwotą.

Rycina Aegidiusa Dickmanna z 1617 r., pochodząca z cyklu widoków gdańskich stworzonych na zlecenie Rady Miejskiej. W górnym okręgu znajduje się pręgierz o rzadko spotykanej formie kamiennej konsoli, u dołu zaś zaznaczona jest platforma która służyła do wykonywania kary. W tle Targ Węglowy, na którym wykonywano kary śmierci poprzez spalenie.

Co należało do obowiązków gdańskiego nadzorcy? Zbiór przepisów z 1719 r. wymienia konieczność złożenia przysięgi na wierność Radzie Miejskiej, opiekę nad całym więzieniem i nadzór nad osadzonymi (w tym przeciwdziałanie próbom ucieczek). Oprócz tego nadzorca był też symbolicznym opiekunem kluczy – które przecież w takim miejscu były narzędziem o szczególnej wadze. Oprócz tego nadzorca musiał sprawdzać codziennie zajęte cele i dokonywać inspekcji więźniów – trzeba było sprawdzić czy nie mają przy sobie żadnych rzeczy, które mogłyby im pomóc w ucieczce lub zranieniu siebie lub innych. Oprócz tego w kwestii nadzorcy było kontrolowanie wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym – sprawdzanie przychodzących i wysyłanych listów oraz rewizja żywności wysyłanej do więzienia.

Oczywiście nadzorca miał pod sobą inny personel. W połowie XVII wieku zaliczali się do niego: odźwierny (Pförtner), który sprawował pieczę nad bramami i drzwiami, karbowy (Häscher), pilnujący i w potrzebie dyscyplinujący więźniów oraz profos więzienny (Karren-profoß) który nadzorował osadzonych podczas wykonywania prac przymusowych. Piszący ok 1700 r. swoje dzieło Beschreibung derer vornahmesten Gebaude in der Stadt Dantzig Bartłomiej (Barthel) Ranisch budowniczy miejski i badacz architektury,opisał również Zespół Przedbramia. Wśród personelu więzienia wymienia dwóch kluczników – przedniego i tylnego – więc zapewne ilość i funkcje więzienników zmieniały się z upływem kolejnych dekad.

Najczęstszy gość w Katowni

Gdański kat oczywiście nie mieszkał w Katowni, tylko w okolicy miejskich murów – przy dzisiejszej ulicy Pachołów. Razem ze swoimi pachołkami (nazywanymi w staropolszczyźnie katowczykami) był jednak częstym gościem w kompleksie więziennym oraz w jego najbliższym otoczeniu. W Gdańsku kat musiał nosić niebieskie szaty przepasane żółtym pasem; wszyscy musieli w mgnieniu oka rozpoznać jego postać, aby uniknąć fizycznego kontaktu i zbrukania. Jako człowiek otoczony tabu, będący jednocześnie częścią świata grzechu i nieczystości oraz niezbędnym elementem machiny wymiaru sprawiedliwości, był obciążony wieloma obowiązkami poza wykonywaniem kar śmierci. W Gdańsku kat podlegał zwierzchnikowi strażników miejskich, który rezydował na Ratuszu.

We wnętrzu Katowni mistrz małodobry, jak nazywano w Rzeczpospolitej kata, za pomocą tortur wydobywał z podejrzanych zeznania. Nawet jeżeli oskarżony się nie przyznał i został oczyszczony z zarzutów, najczęściej zabiegi katowskie doprowadzały do licznych urazów i kalectwa – chociaż niewiele osób wytrzymywało wizytę w izbie tortur bez przyznana się do winy. Dzięki specyfice tego zajęcia kaci często zdobywali podstawową wiedzę medyczną i anatomiczną, którą mogli wykorzystać wyjątkowo zdesperowani – lub biedni – pacjenci.

Dostęp do informacji uzyskanych w trakcie tortur mógł być niekiedy problematyczny, ponieważ kaci swój wolny czas spędzali w towarzystwie innych ludzi wyrzuconych poza margines społeczeństwa, co mogło prowadzić do demoralizacji budzącego grozę funkcjonariusza. Zresztą często kat miał za sobą przestępczą przeszłość, a objęcie przez niego nowej funkcji było sposobem na uniknięcie kary śmierci. To samo dotyczyło jego małżonki, która pochodziła z innej katowskiej rodziny lub była zbrodniarką, która w zamian za darowanie kary wchodziła w związek małżeński z katem.

Na katowskich pachołkach spoczywała odpowiedzialność pilnowania skazańców przed wykonaniem wyroku, kiedy to znajdowali się w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu nazywanym izbą żałobną.

Kat i jego ludzie musieli również  czyścić cele oraz wywozić nieczystości z całego kompleksu więziennego, również latryn. Zresztą ten obowiązek był rozszerzony na całe miasto – to kat i pachołkowie mieli zajmować się brudem i zanieczyszczeniami, w tym łapaniem i skórowaniem bezpańskich zwierząt. Kontakt ze zgnilizną, brudem oraz trupami jedynie zwiększał niechęć i odrzucenie, ale funkcja kata była niezbędna – zarówno wyroki, jak i przesłuchania musiały przecież zostać wykonane.

Co jedzono w Wieży?

Badania archeologiczne przeprowadzone na terenie byłej latryny Wieży Więziennej rzuciły światło na zawartość talerzy dawnych pracowników i nieszczęsnych lokatorów tego miejsca, których zawartość znacznie się od siebie różniła.

Nadzorca i jego pracownicy mieli do dyspozycji produkty spożywane ówcześnie przez wszystkich gdańszczan (chleb i kasze), ale znaleziono również ślady pokarmów luksusowych – do takich należał np. ryż. Stosowano również przyprawy – oprócz powszechnych w Gdańsku, takich jak kminek, gorczyca czy kolendra, archeolodzy znaleźli ślady po amonku rajskim, pieprzu i zielu angielskim, które były dostępne jedynie lepiej sytuowanym. Na talerzach pojawiały się też liczne owoce (gruszki, wiśnie, śliwki, agrest), czasami pochodzące z licznych statków zawijających do Gdańska z towarami orientalnymi – stąd figa, winorośle i orzechy włoskie. Liczne pozostałości warzyw mogą być śladem po zupach, chętnie spożywanych w Gdańsku. Jeżeli chodzi o mięsa, powszechna była wołowina, baranina i wieprzowina.

 

 

Rycina (możliwe że autorstwa P. Willera), zamieszczona w Historcznym opisie miasta Gdańska R. Curickego, wydanym w 1687 r. Zaznaczony po lewej stronie jest wojskowy odwach, czyli posterunek. Strażnicy i żołnierze rezydujący w tym miejscu  odpowiadali nie tylko za Bramę Wyżynną, ale też za pilnowanie porządku publicznego, również w nocy. Po lewej stronie scenka rodzajowa – nieszczęśnik przywiązany do pręgierza i umieszczony na drewnianej platformie karany jest publiczną chłostą, która przyciągnęła sporo ciekawskich.

Dieta więźniów była uboższa i często uzależniona od pomocy z zewnątrz, chociaż na nadzorcy spoczywał obowiązek wyżywienia skazanych. Podstawą ich wyżywienia były produkty mączne (owsianki, placki), warzywa i pieczywo. Wysunięto też ponurą teorię: możliwe że więźniowie spożywali mięso psów, co sugerują ślady znalezione na psich czaszkach. Psy były wykorzystywane przez załogę Wieży do pilnowania całego kompleksu; niewykluczone również że szczątki zwierząt są pozostałościa po hyclowskiej działalności kata. Jeżeli jednak rzeczywiście mięso psów było wprowadzone do diety więźniów, działo się tak zapewne w chwilach niedoboru innego pożywienia – podczas głodu, wojny lub zarazy.

Obraz Przedbramia odmalowany poezją

Wacław Klement Żebracki, czeski uchodźca szukający swojego miejsca na świecie po klęsce Czechów na Białej Górze, po licznych podróżach trafił nad Motławę. Był pod ogromnym wrażeniem miasta, jego bogactwa, architektury i kultury. Pod wpływem swojego zachwytu napisał łaciński poemat Gedanum sive Dantiscum, wydany w 1630 r., który był swoistym poetyckim przewodnikiem po mieście. W swoim dziele Żebracki opisał również Zespół Przedbramia z Katownią i Wieżą Więzienną. W momencie przybycia Żebrackiego do Gdańska, obiekty te dopiero od kilkunastu lat pełniły swoją nową funkcję więzienia, miejsca kaźni i wymierzania kar chłosty. Oto jak opisał swoje wrażenia:

Pójdę dalej drogą, która prowadzi do olbrzymiego gmachu. (…) Ale dokąd to ja zachodzę? Tu pod te zamknięcia ciemne, do budynku bez słońca, gdzie trzeba siedzieć dla oczyszczenia się z win, gdzie winnych zamknęły kajdany w odgrodzonym karcerze, słyszę już jęki, słyszę odgłos bicia, ciężki zgrzyt żelaza, wleczone łańcuchy. Przed samym już wejściem wiszą tu liczne narzędzia kar: krzyż, kajdany na ręce, na nogi, sznury dla ochrony, rózgi silne i kije, korbacze dla wymierzania chłosty, noże oprawców, machiny do łamania kości – strasznie na sam już ich widok! Smutek tu na obliczach.

Terror i Trwoga przybywają tu Troski, leży nieubłagana Śmierć, trapią tu więzionych zbrodniarzy Zbrodnie. Rozłożyła się tu Żałość z potworami różnymi, co zżerają człowieka, Smutek, Bladość bezkrwista, gnuśna Zawiść, stała towarzyszka nieszczęsnych chorób, Chudość, Lęk, prowadzący do złego Głód, wstrętna nędza. Wszystko to postaci na oko wstrętne, utrapienia dla myśli świadomej złego. Ach, aż mi pot z tego wszystkiego spływa po całym ciele, włosy mi stają ze strachu na głowie. Więc lepiej już odejść stąd, zaprzestać tu swą wędrówkę (…).


Kolejne informacje – między innymi o wojskowym więzieniu, które znajdowało się w Wieży – znajdą się w drugiej części artykułu, który pojawi się już wkrótce.


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

%d bloggers like this: